relacja z przejazdu Sella Ronda z Arabba:

       to trzeci, ostatni dzień naszego kolarskiego pobutu we włoskich górach; pogoda lepsza niż wczoraj, więc decydujemy się dziś na przejazd przez Sella Ronda w kierunku zgodnym ze wskazówkami zegara, tak by na Passo Campolongo wjechać tym razem od Corvary;       od razu, od wyjazdu z domu rozpoczyna się ponad 9-kilometrowy podjazd na Passo Pordoi; podjazd jest przepiękny widokowo i im bliżej do Pordoi to pojawia się więcej śniegu; najważniejsze, że nawierzchnia jest sucha; na Pordoi robimy foty przy pomnikach Fausto Coppi, Gilberto Simoniego oraz oczywiście przy tablicy oznaczającej Passo Pordoi;
      zjazd w kierunku Canazei a właściwie Passo Sella, nie należy do najprzyjemniejszych, ze względu na słabą nawierzchnię asfaltową i dużo dziur powstałych zapewne po zimie; na szczęście zjazd szybko się kończy i rozpoczyna się podjazd pod Passo Sella; po prawej stronie można zatrzymać się na kawę w Rifugio Monti Pallidi, jednak my umówiliśmy się na przystanek kawowy na Passo Sella, która to w tym roku jest Cima Coppi 2024 Giro d'Italia - czyli najwyższym wzniesieniem wyścigu (po odwołaniu przejazdu przez Stelvio z uwagi na zagrożenie lawinowe);
trasa przepiękna widokowo, górska sceneria cały czas towarzyszy nam podczas podjazdu jak i całej pętli dookoła grupy Sella; mnóstwo kolarzy różnych narodowości oraz dużo motocyklistów na trasie; mimo średniego nachylenia 8% jedzie się wyśmienicie; dzień jest najbardziej słoneczny ze wszystkich trzech, co ma duży wpływ na radość z jazdy; wjeżdżam na przełęcz razem z Born_2_Climb; Marcin czeka na nas już ponad 40 minut - już po kawie i obowiązkowym strudlu; robimy dużo zdjęć na tle gór i banerów Giro (wyścig przejedzie tędy kilka dni później, w przeciwnym kierunku) i śmigamy w kierunku kolejnej przełeczy; podjazd na Passo Gardena od tej strony jest łatwieszy niż od Corvary z ponad kilometrowym wypłaszczeniem; spotykamy się na przełęczy w Rifugio Frara na kawie i oczywiście ...strudlu, jako, że na Selli chcieliśmy skrócić cierpienia Marcina (40 minut czekania na nas) i już nie zamawialiśmy tam kawy, by nie przedłużać;
      zjazd serpentynami do Corvary, by rozpocząć ostatni już podjazd tego dnia; przez zmęczenie już wcześniejszymi podjazdami, Passo Campolongo jest wymagające; szczególnie pierwsze kilometry serpentyn z krótkimi odcinkami 11%; podjazd pokonuje samotnie własnym, spokojnym tempem (umówiliśmy się na spotkanie juą w Arabbie, przy samochodzie); z bólami ale wielką radością wjeżdżam na Passo Campolongo - pozostały już tylko 4 kilometry, więc bezpiecznie spływam w kierunku Arabby; wszyscy mamą ogromną satysfakcję z pokonania Sella Ronda;
       pozostaje już tylko bezpieczny, 11-godzinny powrót autem do domu; czy warto jechać kilkanaście godzin samochodem, by 3 dni pojeździć rowerem po znanych przełęczach?
odpowiedź może być tylko jedna: WARTO i POLECAM;

relacjonował: Krzysztof Nowacki

Podsumowanie logistyczne:
   idealne miejsce startowe to Arabba, ale Corvara, czy Canazei też będzie dobrym wyborem; Sella Ronda można przejechać też w przeciwnym kierunku;
   cała trasa ma generalnie dobrą nawierzchnię; najgorszy jest zjazd z Pordoi, natomiast na zjeździe z Passo Sella jest nowiutki asfalt (zapewne dla Giro przygotowany);
   praktycznie na każdej przełęczy można zatrzymać się na kawę;

Krzysztof Nowacki

FOTO na Instagramie