relacja z podjazdu na Passo delle Erbe z Fermata di Funes:

      Podczas urlopu z żoną, szukaliśmy rożnych tras do jazdy rowerem szosowym. Passo delle Erbe nie było celem samym w sobie, chcieliśmy po prostu zrobić sobie wycieczkę w malowniczej scenerii. Postanowiliśmy wybrać się w rozsławioną przez Reinholda Messnera dolinę Val di Funes (Villnois).
      Jako start wybraliśmy miejsce nazywane Fermata di Funes, co oznacza ni mniej ni więcej: „Przystanek przy Funes” znajdujący się u wylotu doliny. Znajduje się tam niewielki parking, niestety nie było na nim wolnego miejsca. Postanowiliśmy pojechać autem w dolinę. Na samym początku zacząłem żałować, że nie udało się zaparkować, gdyż początek doliny to malowniczy wąwóz. Po niecałych 2 km mijamy tartak. 200 metrów za nim znajduje się niewielki parking, który nie jest widoczny z drogi. Należy odbić w lewo a następnie mocno pod górę w prawo. Najlepiej kierować się nawigacją.
      Tu rozpoczynamy naszą wycieczkę. Pierwsze kilometry są dość strome ze średnią ok.8%, po czym następuje lekkie wypłaszczenie ok 5-6% Po 6,5 km docieramy do San Pietro, miejscowość w której dzieciństwo spędził słynny himalaista. Wyłaniające się z doliny szczyty Gruppo delle Odle, są doskonałym pretekstem na kawę, zwłaszcza, że zaraz za miejscowością rozpoczyna się najtrudniejszy odcinek trasy. Kawę okraszoną przepysznym strudlem pijemy w Viel Noise Caffe. Niestety akurat w tym samym czasie schodzą się pracownicy pobliskiej budowy na przerwę na lunch i… na papierosa. Udaje nam się jednak przeczekać aż kłęby tytoniowego dymu znów pozwolą cieszyć się widokami.
      Z San Pietro droga wznosi się zakosami wychodząc z doliny. Z jednej strony zapierające dech w piersiach widoki na Odle z drugiej 6km ze średnim nachyleniem ok. 8%, co w praktyce oznacza długie sekcje 10, 12 a nawet 16% W dole ukazuje się jeden z najsłynniejszych widoków w Dolomitach – samotnie stojący kościółek San Giovani in Ranui w San Magdalena, na tle majestatycznej Grupy Odle. Po dotarciu do przystanku autobusowego Urban, droga zaczyna się wypłaszczać. Przy przystanku na końcu stromego podjazdu znajduje się ławeczka, na której wręcz należy chwilę odsapnąć, delektując się panoramą Dolomitów. Po kolejnych 3km, docieramy do odbijającej w lewo drogi na Bressanone. Z jednej strony najtrudniejszy odcinek za nami, z drugiej do przełęczy jeszcze ok. 9 km. Postanawiamy jednak jechać dalej. Rzeczywiście kolejne kilometry upływają dużo szybciej, droga wiedzie wśród drzew, pojawiają się pierwsze formacje skalne. Zmienia się krajobraz ale w dalszym ciągu jest bardzo malowniczy. Po kolejnych 7 km docieramy do kolejnego rozdroża na Bressanone przez Luson. Do przełęczy zostało ok. 3km. Teraz już nie można się wycofać, mimo iż będziemy musieli tu wrócić aby udać się do Brixen. Sama przełęcz to duża polana, bez spektakularnych widoków. Ze względu na zbierające się ciemne chmury i docierające z oddali grzmoty, postanawiamy wracać.
      Przed nami 20km zjazdu do Luson. Wąska droga, początkowo o bardzo słabej nawierzchni momentami jest dość stroma. Nie jest to zjazd który cieszy. Z ulgą docieramy do Luson, gdzie wjeżdżamy na główną szeroką acz niezbyt ruchliwą drogę o bardzo dobrym asfalcie. Następnie kilka kilometrów lekko w górę ok 1-2%, po czym następuje finałowy zjazd do Brixen. Dobra droga, piękne serpentyny i po kilku chwilach jesteśmy już na rynku w Bressanone. Zasłużona pizza, piwo i powrót rowerówką wzdłuż rzeki Isarco do Fermata di Funes. Na koniec jeszcze tylko 2 km podjazdu do auta ale to już tylko piękna pointa pięknego dnia.
      Passo delle Erbe z Fermata di Funes to podjazd epicki. 25 km o przewyższeniu 1500m to niewiele mniej niż słynne Stelvio. Mimo iż sama przełęcz nie robi wielkiego wrażenia za to walory widokowe po drodze są nie do przecenienia. Początkowy odcinek do San Pietro jest dość ruchliwy ze sporą ilością samochodów. Powyżej miejscowości większość to rowerzyści i motocykliści. Pokonana przez nas trasa to 60 km pięknej wycieczki. Jej zaletą jest możliwość skrócenia i odbicia wcześniej do Brixen w przypadku braku sił lub załamania pogody. Sama dolina Villnois jest warta odwiedzenia nawet jeśli mielibyśmy wracać tą samą trasą. Nawierzchnia do przełęczy dobra na zjeździe trochę gorzej.

relacjonował: Born_2_Climb


FOTO WKRÓTCE